W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Jobs First

Aktualności

Odpowiada za próbę spalenia własnej rodziny. Dziś stanął przed sądem

2021-02-09 14:04:25

Odpowiada za próbę spalenia własnej rodziny. Dziś stanął przed sądem

Dziś w Sądzie Okręgowym w Koninie rozpoczął się proces 50-letniego Jarosława K., oskarżonego o usiłowanie pozbawienia życia wielu osób poprzez podłożenie ognia na strychu domu. Prokurator zarzucił mu również trwające siedem lat (2013-2020) znęcanie się fizyczne i psychiczne nad żoną oraz dwójką dzieci (15-letnim synem oraz 13-letnią córką). Oskarżony nie przyznał się do winy, a składając zeznania próbował przekonać sąd o tym, że ogień został zaprószony przypadkiem, przez papierosa.

Do zdarzenia doszło 20 czerwca w Różopolu, w gminie Ślesin. Po godzinie 23.00 strażacy zostali zaalarmowani o ogniu wydobywającym się z poddasza jednego z domów. Błyskawicznie ruszyła akcja gaśnicza, a policjanci zaczęli przesłuchiwać świadków. Już od samego początku było wiadomo, że ogień na poddaszu nie wybuchł „przypadkiem”.

Już chwilę później zatrzymany został 50-letni Jarosław K. Dowody jego winy były na tyle silne, że sąd przychylił się do wniosku prokuratora o zastosowanie wobec podejrzanego tymczasowego aresztowania. Dzisiaj po raz pierwszy stanął przed sądem. – Wróciłem do domu około godziny 21.00 – mówił składając zeznania. – Poszedłem na strych przebrać spodnie. Mogłem potrącić kanister z naftą, który nie miał zakręconego kurka. Ogień mógł się zaprószyć przez papierosa. Sam zadzwoniłem na straż i powiedziałem, że żona oskarża mnie, że podpaliłem.

Oskarżony zapewniał, że nigdy nie uderzył żony, ani nie bił dzieci. – Żadnego włosa jej z głowy nie wyrwałem, ani siniaka nie miała – mówił. – Tylko wyzwiska między nami były. Żona mnie od pijaka wyzywała.

-Tego dnia wrócił do domu pijany jak zwykle – mówiła przed sądem żona Jarosława K., która wcześniej poprosiła o możliwość składania zeznań bez obecności męża, którego – jak uzasadniała – bardzo się boi. Sąd przychylił się do jej prośby. Oskarżonego wyprowadzono z sali.

Kobieta konkretnie opowiedziała o przebiegu feralnego wieczora. – Przyjechała do mnie siostra ze swoim 9-letnim synem. Siedziałyśmy z dziećmi w pokoju. Mąż przyniósł małego kotka. Ja powiedziałam, że go nie chcę, bo syn jest uczulony. Wtedy mąż zaczął mi ubliżać. Trzaskał drzwiami, lodówką. Syn stanął w mojej obronie. Wtedy mąż poszedł na górę. Siostra wyszła do łazienki. Za chwilę przybiegła i powiedziała, że Jarek podpalił górę. Pobiegłam, ale ogień był już duży, szedł na mnie. Niestety, nic nie dało się uratować.

Cała piątka w pośpiechu, w pidżamach i na boso, zaczęła uciekać. Jak się okazało, Jarosław K. zamknął też furtkę od posesji, którą wszyscy zaczęli przeskakiwać. Kobieta z najstarszym synem wróciła do domu po psy.

Wersja żony oskarżonego pokrywa się z zeznaniami jej siostry. – Jak byłam w łazience, to przyszedł do mnie i powiedział: „żegnaj szwagierko, podpaliłem górę, spalicie się wszyscy” – mówiła.

– To wszystko nieprawda – oświadczył oskarżony.

Jutro kolejny dzień rozprawy.

na




Komentarze

Autor:
Treść komentarza:

Wybierz obrazek na którym narysowany jest dom:





wp.de
i (kochane) żony które nie zdradzają tylko.....szukają miłosci......
....
Jego powinni oblać naftą i podpalić,ja przechodziłam piekło to wiem do czego są (kochani)mężowie zdolni