– Kto z nas, wraz z końcem starego, a początkiem nowego roku nie postanawia sobie zmienić złych nawyków, wziąć się w garść, zadbać o zdrowie i urodę. A zwykle zaczyna się od wykupienia karnetu na siłownię.
– To prawda, każdego roku w styczniu na siłowni pojawiają się tłumy. Z łatwością można zaobserwować zdecydowany wzrost zainteresowania ćwiczeniami wśród osób, które deklarują, że postanowiły zmienić coś w swoim życiu. Niestety, już po miesiącu siłownie znów świecą pustkami. Dlaczego tak się dzieje? W dużym stopniu jest to spowodowane tym, że duża część osób od razu chce szybkich efektów. Ja zawsze powtarzam, żeby myśleć w drugą stronę. Jaki czas pracowaliśmy na to, żeby nasza sylwetka nie wyglądała najlepiej? Na te kilogramy na plusie? W miesiąc nie przytyjemy nie wiadomo ile i w miesiąc nie schudniemy. Potrzebna jest wytrwałość w postanowieniach i dużo cierpliwości.
– Kiedy w takim razie możemy zauważyć pierwsze efekty i jak często korzystać z siłowni?
– Wiele osób pyta, ile godzin musi trenować, żeby był efekt. Zawsze wtedy odpowiadam, że osoba, która dotychczas ruszała się sporadycznie, nawet jeśli raz w tygodniu przez godzinę coś zrobi, to zawsze będzie krok dalej niż była. Uciekałbym od takiego typowego schematu, że dwa dni w tygodniu, trzy, itp… Co jest jeszcze ważne? Ruch powinien nam sprawiać przyjemność. Nie możemy go traktować jak jakiejś kary. Postanowienie noworoczne nie musi być przecież związane z pójściem na siłownię. Można zacząć biegać, jeździć na rowerze, grać w tenisa, pływać. Jeśli coś nie będzie nam sprawiało przyjemności, to prędzej czy później nasza przygoda się zakończy.
– Jest Pan trenerem personalnym, czyli pracuje z osobami, które chcą się prawidłowo nauczyć ćwiczyć. Najpierw ocenia Pan ich kondycję. Jak z nią jest? Czy jesteśmy kanapowcami?
– Podczas jednego ze szkoleń, w którym uczestniczyłem przedstawiono badania na ten temat i muszę przyznać, że byłem w szoku. Ponad 70 procent Polaków nie wykonuje podstawowej ilości ruchu. Jest to jedynie wyjście do sklepu. Proszę sobie wyobrazić osobę, która ma siedzący tryb pracy za biurkiem. Rano wstaje, wsiada w samochód, jedzie do pracy, siedzi na krześle osiem godzin, ponownie wsiada w samochód, windą wjeżdża do mieszkania i na tym się kończy jej ruch. Jako trener mam przyjemność poznawać ludzi i to, jak oni żyją. Niestety, w zdecydowanej większości jesteśmy kanapowcami.
– Okres świąteczny szczególnie sprzyja biesiadowaniu i polegiwaniu w domowych pieleszach. Jakie ćwiczenia można wykonać w domu, żeby choć troszkę zadbać o kondycję, czy zrzucić choć kilka… gramów?
– Polecam cztery ćwiczenia, pierwsze: przysiady, które możemy wykonać na kanapie. Ćwiczenie to wyśmienicie angażuje mięśnie nóg, czworogłowe. Pamiętać jednak należy, żeby nasze kolana nie schodziły się do środka, a sylwetka była wyprostowana (plecy proste). Drugim ćwiczeniem jest unoszenie bioder do góry leżąc na macie. Tutaj musimy pamiętać o mocno spiętym brzuchu i pośladkach. Jest to ćwiczenie, które angażuje nasze mięśnie dwugłowe oraz pośladki. Kolejnymi są: „padnij powstań” w oparciu o kanapę oraz „bieg bokserski”. Oba wymagają od nas dużego zużycia energii, a tym samym spalają dużo kalorii. A to jest bardzo przydatne po okresie świątecznego biesiadowania. Jak wykonać „bieg bokserski”? Biegniemy w miejscu i dodajemy pracę rąk naprzemiennie prostując je. Staramy się trzymać ręce na wysokości barku i wykonywać jak najbardziej dynamiczne ruchy. „Padnij powstań”, jeśli ktoś da radę, może wykonać na podłodze. Wyrzucamy nogi do tyłu, następnie skaczemy do przodu i wyskakujemy do góry.
– Dbanie o sylwetkę to też dbanie o zdrowie i kondycję, co w czasach pandemii jest bardzo ważne. Jak się nie zniechęcić?
– Mówiąc o postanowieniach noworocznych, najczęściej popełnianym błędem jest to, że zbyt wysoko stawiamy sobie poprzeczkę. Nagle z dnia na dzień, po latach „siedzenia” na kanapie. Tak się nie da. Trzeba dążyć do małych celów małymi kroczkami. Cierpliwie, a wreszcie pojawią się efekty.
– Dziękuję za rozmowę.