Choć w ostatnich latach importowane truskawki są dostępne niemal przez cały rok, to żadne nie mogą równać się ze smakiem naszych krajowych. Pod koniec kwietnia rozpoczęły się zbiory z upraw szklarniowych, teraz na rynek wkroczyły truskawki z tuneli foliowych, a pod koniec maja pokazały się te najpyszniejsze, czyli prosto z pola. – Nie każdy wie, co to tak naprawdę je, ponieważ z botanicznego punktu widzenia owoc truskawki to jagoda pozorna, wieloorzeszek z licznymi drobnymi owocami właściwymi (orzeszkami). To co nam najbardziej smakuje, to wypukłe, mięsiste dno kwiatowe, na którym osadzone są orzeszki – tłumaczy dr Jolanta Lisiecka.
Właściwości zdrowotne truskawki są nieocenione i dość powszechnie znane. Mało kto wie natomiast, że ten superowoc to… amerykańska emigrantka z ciekawym życiorysem, w którym nie brakuje sensacyjnych wątków. – Powstała w XVIII wieku w wyniku przypadkowego skrzyżowania dwóch gatunków poziomek – mówi dr Jolanta Lisiecka. – Jest więc właściwie poziomką do kwadratu. W naturze te dwa gatunki miały nikłe szanse, by się spotkać, ponieważ pochodzą z dwóch różnych amerykańskich kontynentów. Pierwszy z nich to północnoamerykańska poziomka wirginijska, o niepozornych czerwonych i słodkich owocach. Przez liczne plemiona indiańskie uważana za święty owoc. Podróż do Europy odbyła w XVI wieku. Pomagali jej w tym Anglicy i Francuzi. Drugiego z rodziców, czyli południowoamerykańską poziomkę chilijską, o dość dużych prawie białych owocach, przywiózł do Europy… szpieg francuskiego króla Ludwika XIV. Po sześciomiesięcznej podróży z Chile do portu w Marsylii przypłynęło pięć roślin. Jedna z nich posadzona w Królewskim Ogrodzie Botanicznym we Francji w sąsiedztwie poziomki wirginijskiej wydała atrakcyjne potomstwo. I od tego czasu rozpoczęła się jej światowa kariera. Do Polski truskawka przybyła za sprawą Marii Leszczyńskiej – żony Ludwika XV i została posadzona w ogrodach rodowego zamku w Gołuchowie.