Ziobro zjada PiS w Koninie
2025-06-27 11:47:13
Ciekawi jesteśmy świata, tym bardziej, gdy zaczyna się lato. Ale czy
takiego jak pokazują nam w serwisach informacyjnych, z wybuchającymi
wojnami, ginącymi ludźmi?
Globalni przywódcy coraz częściej postępują
według zasady Ala Capone: „Więcej osiągniesz ciepłym słowem i bronią
niż samym ciepłym słowem”.
I na tym swoje zainteresowanie światem bym
zakończył. Chociaż ten opisywany, niekiedy, jest ciekawszy niż
rzeczywisty. Dał temu wyraz Ernest Hemingway. Powiedział: „Paryż mnie
mocno rozczarował – wygląda zupełnie inaczej niż go opisywałem w mojej
książce”.
Tak mi się zebrało, przed planowanymi przez większość
urlopami. Przez większość, bo jak usłyszałem, rząd i parlamentarzyści z
rządzącej koalicji, po przegranych wyborach prezydenckich, na wakacje
się nie wybierają. Mają pracować i pracować. Aby wygrać przyszłe wybory
parlamentarne (ha, ha, ha).
Mamy lato, potrzeba nam wesołości, nawet takiej ironicznej. Dlatego tak
piszę. I tak sobie żartuję. Przykładów, kiedy parlamentarzyści
wyjeżdżali na urlopy albo ferie, gdy w kraju się prawie paliło,
społeczeństwo wychodziło na ulice, nie brakuje.
Niektórzy
dziennikarze zapowiadają, że będą pilnować rządzących, czy nie złamali
koalicyjnych ustaleń i nie buszowali gdzieś w zbożu lub na plaży.
Zobaczymy jak to będzie.
Na pewno złamią tę zasadę ci, którzy wypadną
z rządu, a ma być ich sporo. Rekonstrukcja w lipcu. Chociaż jak będą
wyrzucać, to będą też powoływać. Może wreszcie czas na Konin? Skoro mają
brać najlepszych?
Nie wiadomo, czy na ministerialnym stołku utrzyma
się Paulina Hennig-Kloska z Gniezna, choć w telewizji mówiła, że jest
posłanką z Konina, od Szymona Hołowni.
Deklarowała, że gotowa jest
odstąpić stanowisko swojemu liderowi, gdy odejdzie z funkcji marszałka
sejmu. Jednak Hołownia bardziej by myślał, jeśli już miałby zasiąść w
rządzie, o ministrze spraw zagranicznych. Tak sugerowała.
Ludzie to potrafią odlecieć. Nawet, gdy w wyborach prezydenckich się zbłaźnili. Wybujałe ego kroczy przed upadkiem.
Nie
ma co bronić Donalda Tuska, jeśli idzie o kolejnego reprezentanta
władzy związanego z naszym regionem. Związanego? Już wyjaśniam, bo mocno
przesadziłem. Jeśli ktoś pojeździ po wsiach motorynką (w kampanii
prezydenckiej zapadł się pod ziemię), to nie znaczy, że jest stąd. Mówię
o Michale Kołodziejczaku.
Mając w nosie lokalne środowisko PO, Tusk wcisnął na pierwsze miejsce, na liście wyborczej, rolniczego trybuna, gdzieś spod Łodzi. I awansował na wiceministra rolnictwa. A on postanowił nawet zrobić studia. Tylko w trefnej uczelni, która sprzedawała dyplomy.
Poza tym ostatnio wiceminister skrytykował ministra rolnictwa i odszedł z rządu. Zawiódł swojego promotora, nie na uczelni, a w rządzie, Donalda Tuska.
A Tusk Konin, wsadzając tutaj takiego gościa. Czy choć teraz, lokalny lider PO Tomasz Nowak, wygarnie to premierowi prosto w oczy? Powie, że może jesteśmy z tego gównianego okręgu, jak niektórzy mówią, ale swoją godność mamy?
W naszym okręgu wyborczym PO ma swój przyczółek jedynie w Koninie. W gminach dookoła wygrywa PiS, choć w powiecie rządzi lewica (pod nieco zmienioną nazwą) z PSL.
PiS w Koninie zjada Zbigniew Ziobro. A praktycznie jego człowiek, radny miejski, Robert Popkowski. Wszędzie jest na pierwszym planie. Ma on ogromny apetyt na władzę. Startuje w każdych wyborach.
Chciał być prezydentem Konina. PiS mu na to pozwoliło. Może dlatego, że lokalny lider partii, Zbigniew Hoffmann z Warszawy, mało szanuje miejscowych z prawdziwego PiS? I PiS jest tutaj przystawką.
Uważa, że gdy Popkowski za bardzo podskoczy, łatwiej go będzie utrącić, bo od Ziobry? A przez to ma tutaj święty spokój i może… nie przyjeżdżać za często? I wybrać się na wakacje…
Czy mam rację w tym wszystkim, co napisałem? Odpowiem jak Winston Churchill: „Może nie zawsze mam rację, ale nigdy się nie mylę”.