O terminowe przekazywanie materiałów na sesje zaapelował do urzędników Maciej Trzewiczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Kleczewie. – Bądźmy skłonni do tego, aby się nawzajem szanować – mówił. – W zasadzie cały mechanizm przygotowania do sesji można zamknąć w jednym słowie Erasmus, bo gdyby nie on, nie mielibyśmy dzisiaj żadnych kłopotów – odpowiedział burmistrz Mariusz Musiałowski.
Przewodniczący Trzewiczyński podczas ostatniej sesji zwrócił się do urzędników, jednocześnie z prośbą i apelem o dotrzymywanie statutowych terminów przekazywania materiałów na sesje. – To nie jest już pierwszy przypadek, że tak ważne komisje, jak budżetowa otrzymują materiały w przeddzień, a komisja odbywa się 15 minut przed rozpoczęciem sesji – mówił Maciej Trzewiczyński. – Jestem absolutnie w stanie zrozumieć wszystkie sytuacje, pani skarbnik, które wynikają z pewnych rzeczy, ale jeszcze raz ponawiam swój apel – bądźmy skłonni do tego, aby się nawzajem szanować, żeby móc normalnie pracować, a nie na tzw. wariackich papierach.
– Doskonale rozumiem niezręczność i oczywiście w pełni popieram pana przewodniczącego. Materiały powinny być dostarczone odrobinę wcześniej – odpowiedział Mariusz Musiałowski. Zaraz jednak przyznał, że materiały, które „zburzyły sesję” można zamknąć w jednym słowie Erasmus (program edukacyjny związany z wyjazdami uczniów do szkół w innych krajach europejskich – przyp. red.). – Gdyby nie Erasmus, dzisiaj nie mielibyśmy absolutnie żadnych kłopotów. A przez Erasmusa pani skarbnik spędziła weekend w pracy, i tak naprawdę nie robiła nic innego tylko próbowała poukładać sesję. Nie dostaliśmy kompletu dokumentów: nie mamy popodpisywanych wszystkich dokumentów, nie mamy umów, jest więcej pytań niż odpowiedzi. Szczerze mówiąc, przez 10 lat realizowałem projekty, i gdybym księgowej coś takiego zaniósł, to by mnie wyśmiała. W tej chwili, sorry, wszyscy troszeczkę ratujemy to, żeby ten projekt się nie przewrócił.
Jak wyjaśniał burmistrz, szkoła w Kleczewie jest liderem projektu. W innych państwach czekają więc na załatwienie tych formalności, by mógł być on realizowany. – Są dwie osoby odpowiedzialne za to, żeby te środki były wydane zgodnie z prawem. Jak nie, to na pewno znajdzie się wiele życzliwych osób, które napiszą odpowiednie pismo do odpowiednich instytucji i pan burmistrz z panią skarbnik znowu się będą musieli głupio tłumaczyć – mówił Mariusz Musiałowski. Dodając, że materiały na sesję zostały wysłane, gdy tylko były gotowe i faktycznie przygotowywano je do ostatniej chwili. Radnym przesłano pod koniec dnia pracy urzędu, dzień przed sesją. – Przyznam szczerze, że przeszło mi przez myśl: a co ja się będę tym przejmował, że ktoś ma problem z dochowaniem terminów i, że nie mam kompletnej dokumentacji. Wyrzucam to. I niech się szkoła w Kleczewie martwi. Mogliśmy tak zrobić, natomiast to by się szerokim echem odbiło w Hiszpanii, Grecji i gdzieś jeszcze w świecie – mówił Mariusz Musiałowski. Zwrócił się do przewodniczącego rady miejskiej, że postarają się możliwie jak najwcześniej przesyłać radnym materiały. – Natomiast są czasami takie sytuacje, że po prostu ratujemy sytuację, żeby się coś nie przewróciło – dodał burmistrz.
Maciej Trzewiczyński dodał, że rozumie takie sytuacje, jak ta z Erasmusem. Ale podał jeszcze jeden przykład. – Też zdarzają się takie sytuacje jak dzisiaj, że jest 350 tysięcy złotych w przesunięciach budżetowych i też chcielibyśmy szerzej się dowiedzieć o takich kwestiach – stwierdził przewodniczący Rady Miejskiej w Kleczewie.