– Rzeczywiście jesteśmy na
ukończeniu żniw. One rozpoczęły się wcześniej, chociaż i tak opóźniły je
deszcze, bo mogły być jeszcze wcześniej. Zboże było słabe, bo wiosną mieliśmy i
przymrozki i susze. Mamy o połowę mniej niż planowaliśmy, jeśli chodzi o zboża
w naszym powiecie. Ja to mówię także na przykładzie własnego gospodarstwa i
sąsiadów – tłumaczy Jolanta Nawrocka. –
Wiosenne przymrozki były w czasie fazy rozwojowej, co zaszkodziło zbożom. Później
była susza akurat wtedy, kiedy zboże kwitło i ziarno miało się wykształcać.
Jeśli chodzi o kłos, to tak gdzieś na centymetr, dwa jest pusty. Jolanta
Nawrocka dodaje, że lepiej plonują wyselekcjonowane odmiany zbóż, odporne na
suszę, silniejsze, ale jednocześnie droższe.
Czy rolnicy zgłaszali jakieś
straty, jeśli chodzi o zboża? – U nas w Kramsku spłynęło dużo wniosków. Główne
straty jeśli chodzi o przymrozki były w sadach w Sompolnie. W poszczególnych
gminach też straty, jeśli chodzi o zboża, były szacowane, ale to jest po prostu
mniejszy procent. Kukurydza wygląda dobrze, dlatego że ten czas właśnie, kiedy
było kwitnienie – a jest to w tej chwili, wypuszcza wiechę – było wody trochę. Także
to spowodowało, że kukurydza się ostała. Komisje szacowały w gminach zjawiska
nawalne. W Starym Mieście były nawałnice gradowe. Ponoć już działa aplikacja
suszowa i można składać wnioski.
Żniwa się skończyły, ale to nie koniec pracy rolników. – Będzie jeszcze kukurydza, jest jeszcze słonecznik. Teraz ta praca jest bardzo rozłożona w czasie. Oprócz żniw jeszcze rolnicy zbierają sianokiszonki i to też czasami jest taka praca w godzinach wieczornych. To taka niekończąca się opowieść całoroczna. Kiedyś był zbiór latem zboża, jesienią były wykopki, które w taki sposób nie dawały się odczuć mieszkańcom, bo był inny sprzęt. Dzisiaj po prostu zmieniła się technika, inne są zbiory i ta praca jest właściwie całoroczna, oprócz tych kilku zimowych miesięcy. Zaczyna się od wczesnych miesięcy wiosennych, kiedy już są pierwsze pokosy – mówi Jolanta Nawrocka. – Kiedyś się zbierało dwa pokosy siana, a w tej chwili są sianokiszonki i rolnicy przy takich uprawach intensywnych zbierają cztery pokosy, więc to jest też rozciągnięte w czasie. Hałas ciągnika może ludziom zakłócać spokój nawet do późnych miesięcy jesiennych. Są przecież orki. Jest wymóg, że w ciągu 12 godzin trzeba przyorać obornik, więc trzeba się spinać i jeśli się do południa tę pracę rozpocznie, to trzeba ją skończyć do 24.00. Nie można powiedzieć, że jutro się to zrobi. Raz, że jest strata azotu, a dwa – jest wymóg ekoschematu, za który rolnik ma płacone i musi to zrobić w ciągu 12 godzin. Czasami musi pracować do późnych godzin wieczornych. I to wcale nie muszą być żniwa.