Nie milkną echa nagród, które otrzymali ministrowie w rządzie Beaty Szydło. Ich wysokość wynosiła po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zapytaliśmy prezydenta Józefa Nowickiego, co sądzi o takim motywowaniu rządowych urzędników.
– Przez wiele lat miałem okazję obserwować w parlamencie pracę urzędników, ministrów i najwyższych osób w państwie. Uważam, że zarówno zakres wykonywanych zadań, jak i odpowiedzialność za podejmowane decyzje dotyczące wielu obszarów życia gospodarczego i społecznego, powinny być dobrze wynagradzane. Jeśli bowiem chcemy poprawić jakość rządzenia, to być może dzięki odpowiednim zarobkom na stanowiska rządowe, w administracji rządowej, a także samorządowej trafią zdolni, najstaranniej wykształceni ludzie. Tym samym można będzie uniknąć powołań z tzw. klucza politycznego. Dla mnie bulwersujące jest natomiast to, że są w naszym państwie osoby, które zarabiają od 15 do 26 tysięcy złotych dziennie, a także to że istnieją nieuzasadnienie strzeliście wynagradzane synekury w podmiotach, które podlegają Skarbowi Państwa, co w pewnym stopniu dotyczy również spółek komunalnych. Jeśli chodzi o nagrody uważam, że powinny mieć one charakter zadaniowy i motywujący. Sam przyznaję nagrody swoim współpracownikom i staram się, żeby tak właśnie było. Myślę natomiast, że ostatnie dyskusje – w świetle nagród przyznanych ministrom – nie dotyczą samego faktu ich przyznania tylko wysokości, które mogą szokować – mówi prezydent Józef Nowicki.