– Tornistry nadal ważą za dużo – alarmuje Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, który napisał w tej sprawie list do dyrektorów placówek oświatowych. Uczniowie w drodze do i ze szkoły dźwigają na swoich barkach nawet kilka kilogramów. Szafki, w których mieli trzymać podręczniki, się nie sprawdziły. Dzieci przechowują tam odzież, przybory i prace plastyczne.
Dyrektorzy szkół otrzymali list od rzecznika praw dziecka. Marek Michalak w swoim piśmie zwraca uwagę, że tornistry uczniów są zbyt ciężkie. – Ten problem, wedle mojej wiedzy, był i jest bardzo poważny i wszechobecny – twierdzi rzecznik. Ciężar szkolnego plecaka nie powinien przekraczać 10-15 procent masy ciała ucznia. O problemie mówi się od dawna. W trosce o zdrowie dzieci został wprowadzony obowiązek zapewniania uczniom szafek do przechowywania książek i przyborów. Rzecznik praw dziecka twierdzi, że liczba zgłoszeń dotycząca obciążenia uczniów wzrasta w obecnym roku szkolnym. – Powodem jest nie tylko przepełnienie niektórych szkół podstawowych w związku z reformą systemu edukacji i brakiem miejsca na szafki, ale też z brakiem innych rozwiązań, których wprowadzenie mogłoby służyć rozwiązaniu tego problemu (np. podwójne komplety podręczników – do wykorzystania w domu i szkole, podręczniki w wersji elektronicznej, drukowanie podręczników w częściach itp. – przyp. red.) – wyjaśnia Marek Michalak.
Koniński sanepid w 2016 roku zważył tornistry uczniów. Pomiary zostały wykonane w jednej szkole wiejskiej oraz w jednej miejskiej. Przebadano 444 osoby. U 83 dzieci ciężar tornistra przekraczał 15 procent masy ciała. Najbardziej obciążeni byli uczniowie młodszych klas, a szczególnie dziewczynki. – Z poczynionych obserwacji oraz sygnałów, które docierają do Państwowej Inspekcji Sanitarnej, można wnioskować, że jeśli nawet wszystkie szkoły zapewniłyby miejsce na przechowywania książek, zeszytów i ćwiczeń, to i tak nie wszyscy uczniowie skorzystaliby z takiej możliwości. Powodem takiego postępowania jest konieczność odrabiania prac domowych – tłumaczy Agnieszka Dybała-Kamińska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Koninie.
Najprawdopodobniej badania obciążenia uczniów będą powtórzone. Rzecznik praw dziecka wystąpił do głównego inspektora sanitarnego Marka Posobkowicza o kolejną diagnozę sytuacji.
Urszula Miłosz-Michalkiewicz, kierownik Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego w Koninie przyznaje, że szkolne szafki nie służą uczniom do pozostawiania książek, ćwiczeń i zeszytów. – Zadawanie prac domowych wymaga, żeby nosić ze sobą podręczniki. Z drugiej strony w tornistrach jest dosłownie wszystko. Są maskotki, gadżety, a nawet zielone kanapki. Bywa, że dzieci noszą książki potrzebne na cały tydzień – tłumaczy Urszula Miłosz-Michalkiewicz.
Ile miasto wydało na szafki? Koszt jednej waha się od 600 do 1.000 złotych. W Koninie uczy się około 13 tysięcy uczniów. Jedna szafka jest przeznaczona dla więcej niż jednego dziecka. – Trudno podać konkretny koszt. W niektórych szkołach zakupiono nowe szafki, a w innych przystosowano stare meble – wyjaśnia Urszula Miłosz-Michalkiewicz. Niemniej jednak wydatek został poniesiony, a celu odciążenia dzieci nie udało się osiągnąć.