- Musiała się
wydarzyć taka tragedia, żeby wszyscy zwrócili na nas uwagę! – komentuje Bartosz
Dunaj, ratownik medyczny z konińskiego pogotowia. Dziś punktualnie o godzinie
17.00 przed siedzibą Wielkopolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego w Koninie
ratownicy wspólnie z policjantami oddali cześć zamordowanemu podczas
interwencji ratownikowi z Siedlec. Zawyły również syreny strażackie.
Do tragedii doszło w sobotę, kiedy to zespół ratownictwa
medycznego przyjechał na wezwanie do jednego z mieszkań w Siedlcach. Podczas
udzielania pomocy 59-letniemu mężczyźnie z ranami głowy, ten nieoczekiwanie zranił
64-letniego ratownika nożem. Medyk zmarł w szpitalu, natomiast napastnik usłyszał
zarzut zabójstwa.
Niespodziewana śmierć wywołała ogólnopolską dyskusję na temat
bezpieczeństwa ratowników medycznych, którzy na co dzień, niosąc pomoc, zmagają
się z rosnącą agresją pacjentów i osób towarzyszących. Tak jest niestety, także
w Koninie. – Zawsze staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, jednak ludzie są
coraz bardziej roszczeniowi. Kiedy do tego dochodzi alkohol i narkotyki, agresja
się potęguje. Najpierw są obraźliwe słowa, a potem rękoczyny. W ciągu 19 lat
mojej służby kilkukrotnie spotkałem się z niebezpiecznymi sytuacjami, podobnie
jak moi koledzy.
Bartosz
Dunaj sam potrafi się obronić, ponieważ od wielu lat trenuje ju-jitsu, uważa jednak,
że rządzący powinni zapewnić ratownikom większe bezpieczeństwo pracy. – Każdy ratownik powinien przejść szkolenia z
samoobrony, jednak najważniejsza jest świadomość ludzi – mówi Dunaj. – Tu ogromne
znaczenie miałaby kampania społeczna, żeby każdy wiedział co grozi za
naruszenie nietykalności cielesnej ratownika. Oczywiście kary też powinny być
zdecydowanie surowsze!
Dobrym
pomysłem, o czym już się mówi, byłoby zwiększenie zespołów z dwóch osób do
trzech. – Incydentów związanych z agresywnymi pacjentami jest coraz więcej –
podkreślają konińscy ratownicy. – Coś musi się w końcu zmienić, by nigdy więcej
nie dochodziło do takich tragedii. Mamy nadzieję, że naszych spraw nikt już nie
będzie zamiatał pod dywan.