Spotkanie rozpoczęło się od
przedstawienia przez Aleksandra Serafińskiego, prezesa zarządu firmy Bioproten,
prezentacji o tym, co się do tej pory udało wykonać, a które miały wpłynąć na
zmniejszenie odoru pochodzącego z terenu zakładu i docierającego do
mieszkańców. Skupiono się na tym, żeby wszystkie odpady były wywożone od razu,
podjęto się czyszczenia wszystkich placów w firmie, a także zwiększona została
liczba pracowników, aby wszystkie czynności odbywały się szybciej. – Jestem
bardzo zadowolony z tego, że do pierwszych dni października, gdy było ciepło,
liczba sygnałów od państwa wskazywała, że po ostatnim naszym spotkaniu
wszystkich tych obietnic, które wtedy złożyłem, udało się dotrzymać – tłumaczył
prezes.
Przedstawiciele firmy
tłumaczyli również, że z powodu awarii, kluczowa była również inwestycja w nowy
sprzęt (separator), który dostarczony będzie do firmy na początku przyszłego
roku. Zainstalowano także tak zwaną armatkę dezodoryzacyjną, która ma usuwać
lub neutralizować nieprzyjemne zapachy na terenie zakładu. Mimo że mieszkańcy
byli zainteresowani środkiem stosowanym w takim sprzęcie, prezes firmy nie
potrafił udzielić odpowiedzi na pytania. Jednym z rozwiązań, na których skupił
się zakład, było również odgonienie bocianów, które przebywały w pobliżu.
Ma powstać biogazownia?
Aleksander Serafiński zaczął
również przedstawiać kolejne kroki w walce z nieprzyjemnym zapachem, ale w
trakcie prezentacji rozpoczęła się dyskusja. Głównymi tematami była budowa
nowej hali, a także projekt, o którym mieszkańcy wcześniej nie słyszeli, czyli
powstanie biogazowni. – Pan sobie zdaje sprawę, co pan robi? Obiecał pan, że na
następnym spotkaniu dowiemy się o konkretnych krokach co do hermetycznej hali,
a tu pan mówi o jakichś siatkach na ptaki, a to problemu nie rozwiązuje, bo gaz
i tak się wydostaje. Nasza miejscowość jest zbyt piękna i zbyt mądrych mamy
ludzi, żeby ich truć. Dosyć mamy tego! W piątek przejeżdżałem specjalnie, żeby
sprawdzić i śmierdzi obrzydliwie i dla mnie to nie jest rozwiązanie. To jest
tylko jakaś tam prowizorka. Nie jesteście w stanie dzisiaj przedstawić projektu
hali, a wy już tworzycie plany na biogazownię. Tutaj miał być rozwiązany
problem smrodu, a teraz słyszymy o biogazowni – mówili przybyli.
Jeden z mieszkańców
przygotował się do spotkania i przyniósł dokumenty związane z kontrolą Lasów Państwowych
i inne, które przedstawiciele zakładu zobowiązali się udostępnić. – Jak dobrze
pamiętam, te dokumenty miała przedstawić nam firma, a nie kolega mieszkaniec.
To wy państwo mieliście nam je przygotować, a to wszystko było ukrywane – mówił
jeden z przybyłych mieszkańców. – Rzeczy, o których pan teraz czyta, mówiąc
szczerze, mnie zaskakują – odpowiedział prezes firmy.
„Mieliśmy rozmawiać zupełnie o czymś innym”
Aleksander Serafiński
tłumaczył również, że zakład zatrudnia około 500 osób i stwierdził, że są
największym pracodawcą i drugim podatnikiem w gminie Krzymów. – To, że
zatrudniacie te 500 osób, to nie znaczy, że możecie sobie poczynać tak, jak do
tej pory. Ile procentowo obcokrajowców zatrudniacie w firmie? – pytali
mieszkańcy. – Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Mogę powiedzieć, że bardzo
cieszy nas fakt, że kiedy nie byliśmy już w stanie korzystać z pracowników z
okolicy, udało nam się zasilić firmę pracownikami spoza Polski, głównie z
Ukrainy. Dla mnie natomiast nie ma większego znaczenia, skąd jest pracownik,
ważne, żeby dobrze pracował. Nie rozróżniam ludzi pod tym względem – tłumaczył
prezes.
Mieszkańcy nie kryli
niezadowolenia ze spotkania i przygotowania się (a raczej jego braku) do niego
przez przedstawicieli firmy. – Chcieliśmy poznać technologię oczyszczania
gazów. Chcieliśmy, żeby odpady nie dostawały się do wód gruntowych, a o tym
nikt nie mówi. To są dwie rzeczy, które panowie mieliście dzisiaj przedstawić,
a tego nie ma. Dowiedzieliśmy się o nowych realizacjach, które macie na myśli,
a mieliśmy rozmawiać zupełnie o czymś innym – mówili mieszkańcy.
Czekają na kolejne spotkanie
Ostatecznie Aleksander Serafiński, prezes zarządu firmy poprosił o 10 dni na przemyślenie, jak szybko będzie można rozpocząć korygowanie wstępnego projektu. – Pozwólcie, proszę, żebyśmy sobie to troszkę poukładali, bo to niestety nie jest takie łatwe, żeby powiedzieć, że umawiamy się za trzy miesiące i będziemy mieć konkrety, bo znowu przyjdziemy, a wy powiecie, że takich konkretów nie ma – tłumaczył. Mieszkańcy podkreślali, że chcą tę sprawę załatwić jak najszybciej, ponieważ latem będzie „powtórka z historii”. – Wszystko, o czym mówiłem i wszystkie zmiany, które wprowadziliśmy, doprowadziły do tego, że jak przyjdą ciepłe dni, nie będziecie nas czuli – dodał prezes, w co mieszkańcy nie byli jednak skłonni uwierzyć.