Jak doszło do powstania KGW? – Na pierwszym spotkaniu przyszło i zapisało się 56 osób. Dwie panie z różnych względów się wypisały, zostały 54 panie, ale doszło dwóch panów, czyli mamy 56 osób. W naszym kole jest różna rozpiętość wiekowa. Od trzydziestu do siedemdziesięciu paru lat i wszystkie panie się tu spełniają. Jak coś potrzebujemy to i te starsze panie zawsze przychodzą i pomagają. I te młodsze się uczą od tych starszych. Jak jest tyle ludzi, to się wszyscy uzupełniają. Jeden potrafi to, drugi potrafi tamto. Jeden wymyśli, drugi zrealizuje – opowiada przewodnicząca. – Zdecydowałyśmy, że jak koło już istnieje, to trzeba je zarejestrować, funkcjonować prawnie, żeby korzystać z różnych dotacji. Chcemy brać udział w różnych projektach, które są dedykowane dla kół. Na pewno będziemy pisali wnioski. No bo jeżeli są pieniądze, to trzeba to wykorzystać i dla społeczności zdobyć, by się integrować.
– Było zebranie sołeckie, co prawda ja na nim nie byłam, ale moje koleżanki podpytywały panią wójt. Ona mówiła, żeby przede wszystkim się zebrać i zobaczyć kto przyjdzie, kto będzie chętny. No i rzeczywiście, sporo osób było. Ja naprawdę byłam w szoku, bo na zebrania sołeckie potrafi przyjść kilka osób, a tu przyszło 56 i od razu deklaracje były wypełnione – opowiada Renata Ubych.
Skąd wzięła się nazwa koła Aksamitki? – Chciałyśmy nazywać się po prostu KGW w Kałku, ale podczas rejestracji okazało się, że Kałek jest również pod Łodzią i już takie koło jest zarejestrowane. Musiałyśmy więc dodać jakiś człon, a że aksamitki to są kwiaty wiejskie, każdy ma je właściwie w ogrodzie, stąd ta nazwa. Koleżanka rzuciła takie hasło. Wszystkim nam się spodobało – mówi przewodnicząca.
KGW Aksamitki to spora grupa, jak na nieduży Kałek. – Nie jesteśmy tylko z Kałku. Mamy panie z innych sołectw. Oprócz Kałku członkinie są z Kałku Kolonii, Smólnika, Bolesławowa, Teresiny, Paprotni i Adamowa. Widać, że była potrzeba utworzenia takiego koła. Cieszę się, że w tak krótkim czasie, aż tyle już zrobiłyśmy. Właściwie to zaczęłyśmy pomagając naszym strażakom od strony kulinarnej w przygotowaniu różnych imprez. Mieliśmy taką imprezę integracyjną – członkowie KGW, OSP w Kałku, ich rodziny i przede wszystkim dzieci. Było to takie ognisko integracyjne połączone z Dniem Dziecka. Był dmuchaniec, różne atrakcje dla dzieci. Potem jakaś potańcówka dla dorosłych. Na to spotkanie zapisało się 100 osób. Kupiliśmy kiełbasę i kaszankę z pieniędzy, które otrzymałyśmy w konkursie na stół wielkanocny. Strażacy dorzucili część od siebie, wszystkie koszty były podzielone równo po pół. Poprosiłam moje dziewczyny z koła na grupie, żeby jak któraś będzie miała ochotę upiekły ciasto czy zrobiły sałatkę. I na tej zasadzie było ognisko i jedzenie dla stu osób, a myślę, że jeszcze raz tyle by się najadło – mówi Renata Ubych. – Widać, że ludzie potrzebują wyjść z domów. Myślę, że na pięć miesięcy działalności, właściwie od lutego, to jest bardzo dużo. Najpierw było nasze spotkanie. Za dwa tygodnie Dzień Kobiet. Potem samochód strażacki. Ludzie sobie teraz cenią takie festyny, że można wyjść, posiedzieć w spokoju, porozmawiać, coś zjeść. U nas jest bardzo dużo społeczników, z czego się ogromnie cieszę. Od lat panie namawiały mnie, by założyć koło, ale ja mam bardzo wymagającą pracę. Jednak w tym roku już dałam się namówić. Uwielbiam pracować z ludźmi, bo zawodowo współpracuję z młodzieżą.
W ubiegłym roku w Kałku powstał plac zabaw dla dzieci. – Dzieci jest bardzo dużo i nie miały się gdzie razem pobawić. Ogródek znajduje się niedaleko remizy, tak w połowie wsi. Jest ogrodzony. Zrobiliśmy dzieciom taki plac full wypas, ale mamy jeszcze plan, by była tam siłownia zewnętrzna dla dorosłych. Rozkręcamy się. Mnóstwo dzieciaczków najmłodszych tam jest na okrągło. Od rana do wieczora, ale to cieszy serce – tłumaczy przewodnicząca.
– Przed nami dożynki, które odbędą w sierpniu w Brzeźnie. Z dotacji już zamówiliśmy namiot, żebyśmy miały własny. Kupiliśmy już rozkładane, lekkie stoły. Chcemy robić różne warsztaty, żebyśmy nauczyły się czegoś od kogoś. Na pewno jeszcze będzie ognisko takie dla nas, dla koła. Zobaczymy czy w sierpniu się nam uda, a jak nie, to może we wrześniu jakieś takie na zakończenie roku. Planujemy też wyjechać we wrześniu na jednodniową wycieczkę. Na pewno będzie spotkanie wigilijne, ze strażakami. No i zobaczymy od nowego roku będą jakieś nowe wyzwania, ale to są wszystkie plany – mówi Renata Ubych.
Panie będą teraz zbierać elektrośmieci. Za każdy kilogram będą otrzymywać 50 groszy możemy otrzymać. – Myślę, że z roku na rok będziemy się wspaniale rozwijać. Przede wszystkim tutaj liczę na tę współpracę lokalną. Ale ja jestem osobą żywiołową. Jak się za coś wezmę, to muszę to do końca doprowadzić. I myślę, że nie jestem osobą konfliktową. Raczej staram się rozwiązywać jakieś emocje po cichu. Bo takie na pewno też są, jeśli jest dużo osób w kole. Ale chyba ze względu na to, że ja właśnie zawodowo kieruję ludźmi, to trochę łatwiej jest mi to robić.
– Za to nie ma się żadnych profitów finansowych, ale ja właśnie cieszę się, że ta moja energia pozytywna udzieliła się tylu osobom. Lubię takie wyzwania. Myślę, że pociągam za moimi pomysłami ludzi tak krok po kroku. Najpierw sobie przemyślę, potem rozmawiam z zarządem, później wrzucam też na grupę, pytam ich o zdanie. Myślę, że nie można decydować samemu, tylko właśnie wysłuchać innych, bo ja nie muszę mieć wszystkich dobrych pomysłów. Może ktoś ma lepsze? Myślę, że będzie nam się fajnie współpracowało. Mam trochę pomysłów, ale na razie jeszcze nie chcę ich zdradzić – mówi Renata Ubych.