W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
Browar 06.05.2025 - 31.07.25

Aktualności

KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami

2023-12-17 07:00:00
Milena Fabisiak
Napisz do autora
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami

Ponad 53 tysiące złotych zebrali organizatorzy III Charytatywnego Jarmarku Mikołajkowego, który odbył się w remizie OSP Przykona. W tym roku pieniądze zbierane były dla Wojtka, Lenki, Tymka, Kacperka i Wojtusia. Lista organizatorów jest długa. – My się naprawdę tam lubimy i to jest coś, co nas nie różni, tylko jednoczy, więc jeśli taka grupa osób potrafi się dogadać, to już jest sukces – mówią inicjatorki organizowania świątecznych jarmarków w Przykonie.

O to jak wyglądały przygotowania kolejnego już charytatywnego jarmarku zapytaliśmy jego inicjatorki Katarzynę Pędziwiatr, prezeskę KGW w Żeroniczkach i Małgorzatę Zawadę, szefową KGW w Gąsinie. – Zaczęło się standardowo jak co roku od konsultacji. Wszyscy jakoś tak ochoczo podeszli do sprawy i zapadła decyzja, że mimo takich ciężkich finansowo czasów porywamy się po raz trzeci na ten jarmark szaleńczy. Jeśli decyzja zapadła, zaczęłyśmy organizację, dołączyli inni. Decyzja zapadła, że będzie to standardowo pierwszy weekend grudnia. Wysłane zostały zaproszenia do władz, do firm. I tu następna niespodzianka, wszyscy przyłączyli się sami, nie musiałyśmy chodzić, nie musiałyśmy prosić, odzew przyszedł z zewnątrz. Wszystkie gadżety, wszystkie vouchery przyszły do nas same i to nie tylko z naszej gminy, bo odezwały się różne firmy z całego powiatu, a nawet także spoza. Miałyśmy do przeprowadzenia 70 licytacji. Również, co było dla nas niespodzianką, bardzo fajnie się stawiły osoby, które chciały nam trochę umilić ten kiermasz – animacje, magik, oprawa muzyczna, fotobudka, fryzjerki. Tutaj trzeba podkreślić, że wszyscy charytatywnie i wspólnie graliśmy do jednej bramki. Było tego wszystkiego mnóstwo – mówiła Katarzyna Pędziwiatr. Mniej natomiast niż w poprzednich latach było ludzi. – Jest to może skutkiem tego, że jest teraz taka moda na jarmarki i jest tego dużo, niekoniecznie w celach charytatywnych, często w celach zarobkowych i ciężko się przebić. Mimo to się udało. Padła magiczna kwota ponad 53 tysiące zł – dodała.

Od razu było wiadomo dla kogo pieniądze

W tym roku od samego początku było wiadomo dla kogo zbierane będą pieniądze. – Graliśmy dla pięciu osób, z tego jedna jest osobą dorosłą z niepełnosprawnością. Reszta to dzieciaki, których mamy walczą o ich byt, dzieci upośledzone i fizycznie, i umysłowo, wymagające ciągłej rehabilitacji, ciągłej walki o ich zdrowie. W większości mamy deklarowały, że pieniądze będą przeznaczone na leczenie, na diagnozę czy rehabilitację, czyli wszystko co się kręci wokół ich leczenia – mówiła Katarzyna Pędziwiatr.

Co można było wylicytować? – Miałyśmy standardowo już pióro naszego starosty. W tym roku było licytowane dwa razy. Pierwszy raz poszło za 800 zł, drugi za 600 zł. Były stroiki, zegary, praca koparko-ładowarki, kosmetyczki, fryzjerki, rękodzieła, obrazy, piłka sprowadzona z zagranicy. Sporo było też różnych osób z otwartymi portfelami. Myślę, że pierwszy nasz jarmark był już zaskoczeniem dla wszystkich. Tak naprawdę jarmarki w grudniu są każdego weekendu, wszędzie wokół. A tylko nam udało się zebrać taką kosmiczną kwotę – mówiła prezeska KGW w Żeroniczkach.

Niektórzy oszczędzają, żeby licytować

Małgorzata Zawada żartowała, że miał na to wpływ ich dar przekonywania. – Wszyscy wiedzą, że to nie jest kasa dla nas. To jest szczytny cel, że zbieramy pieniądze poświęcając swój czas i nie bierzemy nic w zamian poza dziękuję i radością tych obdarowanych. Ludzie widzą, że to trybi, przychodzą prości ludzie, którzy oszczędzają na ten jarmark, żeby coś licytować – mówiła. – Nie my jesteśmy bohaterkami tego dnia. Są nimi mamy, tatusiowie, bliscy tych osób niepełnosprawnych każdego dnia. Jeżeli więc możemy ich wspomóc choćby w kwestii finansowej, takiej poduszki bezpieczeństwa na moment, to robimy to.

Jak podkreślają, wiele w organizacji zależy od zaufania. – Udało się pierwszym i drugim razem. Pieniążki zostały przekazane. Są dokumenty, które każdy może sprawdzić, że nie było żadnych machlojek. Wszystko jest czytelne, na wszystko są rachunki, paragony. Pieniążki zawsze liczymy w sali, zaraz po jarmarku, wszyscy razem. Wszyscy oficjalnie wiedzą, ile tych pieniędzy jest. Tak samo przy ich przekazywaniu. Może już wtedy nie wszyscy, bo to grono nie może być już aż tak duże, nie ma takiej konieczności. Reprezentacje każdej z instytucji, które brały udział są na miejscu i razem dzielimy pieniądze – opowiadają.

Mają satysfakcję

Dlaczego to robią? – Ja mam z tego satysfakcję. Takie poczucie spełnienia. I fajnie jest popatrzeć na grupę szaleńców, którzy się porywają na to samo – mówi Katarzyna Pędziwiatr. – Na początku zachęcając do udziału w jarmarku pisałyśmy, że niektórzy myślą, że to niemożliwe, a my udowadniamy, że wszystko jest możliwe. Niektórzy mówią, że kiedyś to było, a my udowadniamy, że teraz też może być jedność. Mamy satysfakcję. Zasypiasz, jesteś szczęśliwy, cenimy to co mamy, widzimy, jak wszystko może być ulotne. Gdyby się coś wydarzyło, wiemy, że mamy za sobą wiele osób, które pomogą. A taka świadomość jest ważna dla każdego. My się naprawdę tam lubimy i to jest coś, co nas nie różni, tylko nas jednoczy, więc jeśli taka grupa osób potrafi się dogadać, to już jest sukces – odpowiada Małgorzata Zawada.

Mówią, że mają z takiej działalności satysfakcję, a jarmark to ich dziecko, które pielęgnują i szczególnie dbają. – Co roku mówimy, że nie będzie kolejnego jarmarku, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, a przychodzi listopad i zaczyna się. To tak naprawdę miesiąc przygotowań, bo trzeba wydrukować zaproszenia, powysyłać je, popracować nad plakatami, wsiąść w samochód i objechać wsie i je porozwieszać. To jest tak naprawdę dużo pracy. Teraz jednak już wiele rzeczy dzieje się poza nami, czyli każdy robi swoją robotę nie patrząc na drugiego. Teraz tej pracy jest mniej przy każdym następnym wydaniu, bo każdy robi swoją rzecz i z tego składa się całość – mówi Katarzyna Pędziwiatr. – Zawsze po jarmarku śmiejemy się, że sanepid zamknie nasze domy, bo wtedy nie ma czasu na nic. Pracy dużo, ale warto – mówi Małgorzata Zawada.

Organizatorów było wielu

III Charytatywny Jarmark Mikołajkowy odbył się 3 grudnia w Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnościami. A organizatorami byli: Koła Gospodyń Wiejskich w Dąbrowie, Ewinowie, Gąsinie, Laskach, Przykonie, Psarach, Smulsku i Żeroniczkach, Laski, OSP w Przykonie, Sołectwa Bądków Drugi, Bądków Pierwszy, Boleszczyn, Szkoła Podstawowa w Przykonie i Szkoła Podstawowa w Sarbicach. – Bez pomocy innych, same to możemy sobie w domu posiedzieć – mówią. W tym roku byli także policjanci z Turku ze swoim stoiskiem edukacyjnym. – A Bartosz Stachowiak, dyrektor muzeum w Turku, przyjechał do nas ze swoją prywatną kolekcją staroci wojskowych. Opowiadał chętnym – miało być dzieciom, a okazało się, że w większości panom – o kolekcji mundurów i broni – opowiada Katarzyna Pędziwiatr. Odwiedzający zawsze wychodzą z jarmarku z rękoma pełnymi cudeniek. Na stoiskach oprócz ozdób było też sporo smakołyków – m.in. pierniczki, sery wędzone, gorąca czekolada, pączki, wata cukrowa, napoje.

Przypomnijmy, że podczas Pierwszego Charytatywnego Jarmarku Mikołajkowego w Przykonie zebrano 38.500 zł, w drugim były to już 54 tysiące złotych.

KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami
KRÓLESTWO GOSPODYŃ. Przyszło wiele osób z otwartymi portfelami