Zima u nas podtąd nie jest żadną zimą i to nawet powiedzieć można, iż nie wygląda nawet na późną jesień. Podtąd były tylko kiedy niekiedy słabsze lub silniejsze przymrozki, w każdym razie niebędące mrozem. Naleciałości mokrego śniegu topniały niebawem, a nawet przed kilku dniami padał deszcz obfity. Ponieważ pod wyrazem „zima” rozumiemy mróz i śnieg, więc gdy tych podotąd nie ma, to nie mamy zimy. Nie jest ona wprawdzie pożądaną, dla zastępów licznych ludzi ubogich, nie należy też do rozkoszy dla zamożnych, lecz gdy obecna pora jest dla niej właściwą, gdy stan zdrowotny ogółu wymagałby jej jako koniecznego złego dla dobra, przeto ów brak zimy, czy też jej spóźnianie, pożądanem nie jest. Być może, iż się postara swe kunktatorstwo odwetować w czasie, w którym stojąc na progu wiosny, pożąda się jej przybycia w porze właściwej. Zdarzy się pewnie, że Wielkanoc przyszła, bardzo wcześnie bo 25 marca zastąpi zimę, zamiast pierwocinami zieleni otulając ziemię w śnieżne całuny. Przepowiadacz pogody z Antwerpji major Waelot prorokuje, że od stycznia rozpocznie się zima surowa. Tego zdania jest i lud w Ardenach, w których przebiegają podobno całe stada wilków, jako wróżbici zimy srogiej.
Tradycyjne święta, a z niemi gwiazdka wywołują pewien ruch w handlu. Niewielki wprawdzie, ale zawsze ten i ów coś utarguje. Pora influenzyjna (grypowa – przyp. red.) nie sprzyja tego roku ruchowi gwiazdkowemu. Jedni bowiem chorują, inni wystrzegając się tej przykrej choroby, siedzą w domu dając kolendom za wygraną.
W ogóle influenza szerzy się tu gwałtowanie, nie szczędząc nikogo. Wsie i miasta przepełnione chorymi na grypę, która daje dobrze we znaki całemu organizmowi wywołując niekiedy groźnie komplikacje. Dziatwa zapada znów na dyfteryt, okrywając niejedną rodzinę kirem żałoby. Święto więc dzieci, jaki bez zaprzeczenia jest wieczór wigilijny, pełen radości, zachwytów i niespodzianek, wśród tej rzeszy „pociech” mniej był wesołym, aniżeli zwykle. A wszystkiemu winna jest ponoć kapryśna pogoda wywracająca na nic pory roku i wywołująca cały szereg właściwych podobnej anomalji chorób. Po kilku małych przymrozkach nastąpiła odwilż z deszczem. Temperatura w końcu grudnia wyżej zera, w polu orzą w najlepsze.