W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. X
YOCHI

Artykuły

– Wychodzimy z pandemii poobijani – mówi profesor Wojciech Golusiński. Powikłania mogą pojawiać się wiele miesięcy od zakażenia

2021-06-09 08:38:23
– Wychodzimy z pandemii poobijani – mówi profesor Wojciech Golusiński. Powikłania mogą pojawiać się wiele miesięcy od zakażenia

– Miałem ostatnio młodego pacjenta, który zgłosił się z dusznością. Przyznał, że ignorował COVID-19, nawet gdy sam zachorował. Chodził do pracy. Dopiero jak trafił do szpitala pod respirator i lekarze zrobili mu otwór w tchawicy (tracheotomia), bo się dusił, zrozumiał, jak bardzo narażał siebie i innych – mówi profesor Wojciech Golusiński, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Głowy, Szyi i Onkologii Laryngologicznej Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu, ostrzegając, że ciężkie powikłania po infekcji mogą się pojawiać nawet wiele miesięcy od zakażenia. – Co możemy zrobić? Szczepić się, leczyć się i jak najczęściej korzystać z programów profilaktycznych – radzi profesor.

Na młodego pacjenta, któremu wydawało się, że koronawirus to mocno naciągana legenda, czekają teraz długie miesiące leczenia. – Oczywiście, zabieg, któremu został poddany uratował mu życie – mówi profesor Golusiński. – Ale pozostawił po sobie poważne konsekwencje. Żeby ten człowiek mógł dalej normalnie żyć, będzie musiał mieć odtworzony dolny odcinek krtani i tchawicy. Przykład, który podałem jest jednym z wielu. I pokazuje, że w żadnym wypadku nie powinniśmy bagatelizować COVID-19. My z tym wirusem się nie rozstaliśmy, nie wiadomo jaki będzie scenariusz, ale wiele zależy od nas samych i od naszego podejścia do szczepień. To pierwsza, podstawowa sprawa, która pozwoli nam, społeczeństwu wyjść z tej trudnej sytuacji cało.

Na jakim poziomie są szczepienia w Polsce? – Gdy trafiają do mnie pacjenci, to zawsze pytam, czy są zaszczepieni – przyznaje profesor Golusiński. – I co się okazuje? Ciągle jest 50 do 50, co oznacza, że co druga osoba, którą mijamy na ulicy nie jest bezpieczna. Obawiam się, że w lipcu szczepionki będą leżeć i czekać na chętnych. Tu bardzo negatywną rolę odgrywają silne ruchy antyszczepionkowe. Jako lekarz jestem dobrze zorientowany i posiadam aktualny stan wiedzy medycznej. Uważam, że argumenty przeciwników szczepień są absolutnie niemerytoryczne. Powikłania, którymi straszą, zawsze mogą wystąpić, ale traktuje się je w stosunku do liczby zaszczepionych ludzi i to wypada w promilach. Nie można mówić nawet o jednym punkcie procentowym.

Profesor Wojciech Golusiński podkreśla, że już w styczniu wszyscy pracownicy Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu, jako grupa „zero” zostali zaszczepieni. – Przeszliśmy to bardzo dobrze, wprawdzie dwie osoby mimo szczepień zachorowały, ale przebieg infekcji był bardzo łagodny – mówi.

Od początku pandemii COVID-19 spowodował w Polsce tysiące zgonów. Gdy kolejne fale zakażeń zalewały nasz kraj uruchamiano kolejne łóżka, przekształcano szpitale, kupowano sprzęt. – Ale mimo to ponieśliśmy poważną klęskę jeśli chodzi o skuteczność w leczeniu pacjentów covidowych – mówi profesor Wojciech Golusiński. – Bo to nie liczba łóżek czy dostępność do sprzętu decyduje o tym, czy opieka jest właściwa, czy nie. Gdy rozmawiam z osobami, które przechorowały koronawirusa i leżały w szpitalach, małych, dużych, to podkreślały to samo. Nie czuły się bezpiecznie, bo personelu było mało. A medycy, którzy dawali z siebie wszystko, w pewnym momencie tracili wydolność. Ta sytuacja powinna otworzyć nam oczy. Szczególnie tym, którzy podejmują ważne decyzje w kraju. Pandemia obnażyła braki kadrowe. Owszem, możemy kupić dużo rezonansów, respiratorów, tomografów, ale kto je obsłuży, opisze badanie, zinterpretuje? Powinniśmy zacząć od podstaw, edukować młodych ludzi i stworzyć im takie warunki, żeby chcieli się kształcić w zawodach medycznych. Zawodach, które są trudne, odpowiedzialne, wymagające osobowości empatycznej. Myślę zarówno o lekarzach, jak i pielęgniarkach, pielęgniarzach, ratownikach medycznych, laborantach. Te osoby muszą być dumne z zawodu i mieć zapewnienie, że utrzymają rodzinę. Że będą spokojnie mogły żyć i patrzeć w przyszłość. A nie, będąc na ostatnim roku studiów zbierać oferty z Europy, bo nie wiedzą, czy dostaną się na staż, czy zrobią wymarzoną specjalizację… Musi być plan działania. To długi proces, ale jeśli zaczniemy dzisiaj, to za 5, 10 lat będą efekty. A pacjenci nie będą miesiącami, a nawet latami czekać na operację stawu biodrowego, zaćmy czy migdałków.

Zdaniem profesora – polski system ochrony zdrowia wychodzi z pandemii „poobijany”. – Sama choroba na początku została zlekceważona, i to przez cały świat – mówi. – My w tym pierwszym okresie zamykaliśmy lasy i skwery, place zabaw, i nikt nie przypuszczał, że choroba prędzej czy później da o sobie znać ze zdwojoną mocą. Ciężki przebieg to jedno, a powikłania „pocovidowe” to drugie. Występują często wiele miesięcy po przechorowaniu, a dotyczą przede wszystkim ośrodkowego układu nerwowego, pojawiają się problemy z zapamiętywaniem, zaburzenia wzroku, słuchu, równowagi, dochodzi do późnych zawałów, udarów. To wszystko związane jest z infekcją. Cieszymy się, że wracamy do normalności, że na ulicy nie musimy nosić maseczek, ale ja zachęcam, żeby te maseczki zakładać wchodząc do sklepów i innych miejsc, gdzie gromadzą się ludzie. Nie wolno zapominać o dystansie.

Próba opanowania epidemii pociągnęła za sobą wiele zmian na każdym poziomie polskiej opieki zdrowotnej. Dzięki skierowaniu wszystkich sił na walkę z koronawirusem, z pewnością udało się uratować wiele ludzkich istnień, jednak pojawiło się kolejne zagrożenie. – Pokłosiem ostatnich miesięcy jest duża grupa chorych, zgłaszających się do leczenia onkologicznego w zaawansowanym stopniu choroby, wówczas nasze działania są ograniczone. Nierzadko możemy pomóc tylko częściowo – mówi profesor. – Nadszedł najwyższy czas, żeby uświadomić jak ważne jest dbanie o własne zdrowie. Nie bójmy się korzystać z porad specjalistów, nie bójmy się szpitali (tu jest bezpiecznie), wykorzystujmy możliwości, które dają nam programy profilaktyczne, a których jest coraz więcej. Raka głowy i szyi, piersi, prostaty, jelita grubego… Tu nie trzeba czekać w kolejkach, a jeśli choroba zostanie rozpoznana, to pacjent natychmiast wchodzi na szybką ścieżkę onkologiczną. To daje ogromną szansę na wyleczenie. Pandemia nie może spowodować, że sami skazujemy się na niepowodzenie.


Śledź nas na