- Podjąłem
decyzję o oddaniu strzału widząc, jak Adam Cz. wyprowadza cios ostrym
narzędziem w kierunku mojego tułowia – zeznał dziś przed Sądem Apelacyjnym w
Łodzi Sławomir L., policjant, który w 2019 roku śmiertelnie postrzelił 21-letniego
Adama Cz. Obszerne zeznania, które złożył po raz pierwszy zmieniły
dotychczasowe ustalenia.
Wyrok
zaskarżyły obie strony
W lutym bieżącego roku Sąd Okręgowy w Kaliszu
skazał Sławomira L. na 3 lata więzienia oraz zakaz wykonywania zawodu przez 6 lat. W swoim
orzeczeniu uwzględnił zarzut zarówno nieumyślnego spowodowania śmierci Adama
Cz., jak i przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Wyrok
ten zaskarżyli zarówno oskarżyciele, jak i obrońcy policjanta. Oskarżyciel posiłkowy domagał się
uchylenia wyroku i skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia w rozszerzonym składzie
sędziowskim, prokurator odrzucenia „przekroczenia uprawnień” oraz złagodzenia
kary do 1 roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata, natomiast obrońcy –
uniewinnienia, złagodzenia kary, albo uchylenia orzeczenia.
Byłem przekonany, że to nóż
Dziś Sławomir L. po raz
pierwszy zgodził się na złożenie obszernych wyjaśnień. Ze szczegółami opowiedział
o wydarzeniach, które poprzedziły śmierć Adama Cz. – Kiedy wybiegłem z radiowozu,
on trzymał jedną rękę w plecaku – mówił. – Jak byłem w połowie dystansu od niego,
Adam Cz. wyjął rękę z plecaka i skierował ją w moją stronę, trzymając w niej
jakiś przedmiot. Pamiętam, że ręka, która była wyciągnięta w moją stronę,
wykonywała ruchy, nie jestem pewien, czy drżała, czy były to ruchy świadome.
Tak, czy inaczej w jego ręce dostrzegłem przedmiot, o którym byłem przekonany,
że to nóż. Wtedy wszystko odbywało się w biegu i zgodnie z tym co zapamiętałem
Adam Cz. nie przestawał wycofywać się.
Oddanie strzału ostrzegawczego w takim miejscu byłoby niezgodne
z przepisami
Policjant relacjonował, że wydobył
broń z kabury po tym, jak Adam Cz. zniknął za szczytem bloku. – Obawiałem się,
że zostanę zaatakowany niebezpiecznym narzędziem, które on trzymał w ręce –
mówił Sławomir L. dodając, że zamierzał oddać strzał ostrzegawczy, ale w pewnym
momencie uświadomił sobie, że zgodnie z obowiązującymi przepisami nie było
warunków do bezpiecznego oddania takiego strzału. – Zabrania się oddania
strzału ostrzegawczego w powietrze w terenie zabudowanym, ponieważ pocisk
spadając na ziemię, czyni to z wystarczającą siłą, żeby zrobić komuś krzywdę –
mówił.
Mierzyłem w dolną część ciała
W pewnym momencie – jak zeznawał
Sławomir L. – zobaczył, że Adam Cz. przewraca się u szczytu wejścia na plac
zabaw. – Sytuacja była bardzo dynamiczna – mówił. – Złapałem Adama Cz. lewą ręką
za tylną część kurtki. Wtedy był w pozycji parteru. W prawej ręce trzymałem
pistolet. Blisko swojej piersi. Adam Cz. mocno się szarpał. Wstawał i obracał
się. Ostrze, które trzymał w ręce, znajdowało się w bliskiej mojego tułowia.
Kiedy Adam Cz. zerwał uchwyt, którym go trzymałem, zmienił kierunek ucieczki.
Pokonał jakiś dystans i przewrócił się drugi raz. Ponownie chwyciłem go w taki
sam sposób. Wykonał w kierunku mojego tułowia dynamiczny ruch ręką, w której
trzymał ostre narzędzie. Wtedy postanowiłem oddać strzał w kierunku jego nóg. Mierzyłem w dolną część ciała. Upadł, a ja stanąłem butem na jego prawej dłoni. Krzyczałem, żeby rzucił
przedmiot. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to nożyczki. Wyciągnąłem je z jego
dłoni i odrzuciłem na bok. Przycisnąłem plecy Adama Cz. dłońmi do podłoża, bo
myślałem, że będzie się szarpał. Wtedy nie wiedziałem, że został postrzelony. Gdy
się nie szarpał dostrzegłem dziurę w jego kurtce. Odsłoniłem ubranie,
zobaczyłem, że na plecach znajduje się rana. Odwróciłem Adama Cz. klatką piersiową
ku górze i widziałem, że wodzi wzrokiem. Krzyczałem do niego, żeby patrzył mi w
oczy. Kiedy stwierdziłem, że nie reaguje w żaden sposób, oceniłem, że doszło do
zatrzymania krążenia. Natychmiast przystąpiłem do masażu serca. Krzyczałem do
kolegi z patrolu, żeby wezwał pomoc. Krzyczałem też do ludzi, którzy stali w
oknach.
Sąd przesłucha biegłych
Sławomir L. przyznał, że nie
znał wcześniej i nie kojarzył Adama Cz. - Dopiero od kolegów dowiedziałem się, że
kiedyś tę osobę legitymowałem - mówił.
Sławomir L. po raz pierwszy
odniósł się do dotychczasowych ustaleń, z których wynikało, że chwycił Adama
Cz. ręką, w której trzymał broń i że strzał padł przypadkiem. – Oddałem strzał
celowo – powtórzył.
Na pytanie prokuratora,
dlaczego mając przeładowaną broń w ogóle chwytał Adama Cz., Sławomir L.
odpowiedział, że schowanie do kabury przeładowanej broni jest niedopuszczalne proceduralnie.
Po trwających ponad godzinę
zeznaniach Sławomira L., Sąd Apelacyjny w Łodzi zdecydował o przeprowadzeniu
dalszych czynności dowodowych i przesłuchaniu biegłych, którzy wydali sprzeczne
opinie balistyczne.
Kolejny termin rozprawy nie
został jeszcze wyznaczony.
na