Nieoczekiwane
zakończenie miał drugi dzień procesu w sprawie policjanta, który odpowiada za
nieumyślne spowodowanie śmierci Adama Cz. Oskarżyciel z Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka zawnioskował do sądu o przesłuchanie policjantów, którzy po
tragicznym zdarzeniu z 14 listopada 2019 roku publicznie wypowiadali się na
temat nieprawidłowych – ich zdaniem - metod stosowanych podczas interwencji
policyjnych. Wcześniej zeznania złożył między innym Marcin F., funkcjonariusz, który feralnego
dnia pełnił służbę razem z oskarżonym. Twierdzi, że słyszał jak kolega krzyczy:
„stój, bo strzelam”. – Wydaje mi się, że
te słowa padły dwukrotnie – mówił.
Tego dnia Marcin F. wraz z oskarżonym Sławomirem L. pełnili
służbę od godziny 6.00. Przeprowadzili kilka interwencji, a gdy wjechali w
ulicę Budowlanych zauważyli trzech młodych mężczyzn. Po krótkiej obserwacji
postanowili ich wylegitymować. – Zanim jeszcze zaparkowaliśmy i zdążyliśmy wysiąść
jeden z mężczyzn zaczął uciekać – relacjonował kolega z patrolu. – Wbiegł w
przejście między ścianą szczytową wieżowca a budynkiem. Sławek od razu za nim
pobiegł. W pewnym momencie słyszałem ostrzeżenie „stój, bo strzelam”. Wydaje mi
się, że padło dwukrotnie. Potem zostałem zawołany przez Sławka. Krzyknął, że
postrzelił mężczyznę i wezwał na miejsce karetkę. Wtedy ja drogą radiową
zawiadomiłem dyżurnego, że doszło do użycia broni, i że potrzebuję wsparcia.
Z relacji świadka, jak i jego wcześniejszych zeznań, wynika,
że gdy dotarł w miejsce postrzelenia, jego partner znajdował się w karetce
pogotowia, a przy leżącym mężczyźnie była załoga ratowników. – Jeden z nich powiedział
mi, żebym zabezpieczył broń, bo Sławek jest w złym stanie psychicznym.
Zobaczyłem przerażonego kolegę, który ciągle powtarzał: „zabiłem człowieka,
stracę pracę, rodzinę” – mówił. – Broń zabezpieczyłem i przekazałem
funkcjonariuszowi z grupy dochodzeniowo- śledczej, który wykonywał czynności.
Zeznający funkcjonariusz przyznał, że Sławomir L. wskazał na
krzak, w którym leżał zwitek z substancją. – Uciekający mężczyzna miał go
wyrzucić podczas ucieczki – mówił świadek. – Sławek powiedział też, że widział,
jak on wyciąga jakiś przedmiot, zobaczyłem leżące nożyczki.
Marcin F. oświadczył,
że nie ma wiedzy, żeby Sławomir L. znał Adama Cz.. Nie wie, też, że wobec
Sławomira L. były prowadzone jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne.
Postępowanie takie wszczęto natomiast wobec dwóch innych funkcjonariuszy, którzy
po zdarzeniu mieli ujawnić informacje o oskarżonym i o tym jakie metody
stosowane są podczas policyjnych interwencji. Obaj zostali zwolnieni ze służby.
Wśród zeznających dziś przed Sądem Okręgowym w Kaliszu świadków
stanął też 19-letni Kacper W., który 14 listopada 2019 roku wraz ze szkolnym
kolegą spotkał się z Adamem Cz. Dziś – jak przyznał – pamięta niewiele
szczegółów. Z odczytanych przez sąd zeznań z postępowania przygotowawczego
wynikało, że tego dnia jego kolega umówił się z Adamem Cz., żeby wymienić się atomizatorem
do e-papierosów. Adam Cz. miał siedzieć na schodach przy zakładzie fryzjerskim.
– Był spokojny, ale gdy przyjechała policja, zaczął się denerwować – zeznawał
19-latek. Ze złożonych w 2019 roku zeznań wynikało również, że po tym, jak Adam
Cz. zaczął uciekać padły słowa „stój, bo strzelam”. – Nie wiem, czy uciekając Adam
Cz., zabrał ze sobą nożyczki, które wcześniej używał do cięcia elementów do
e-papierosów. Wszystko działo się bardzo szybko.
- Widziałem zwłoki przykryte workiem, na żywopłocie leżał
zwitek z jakąś substancją, a obok nożyczki – zeznawał Roman S., ówczesny
przełożony oskarżonego policjanta. Zeznał, że tuż po zdarzeniu kontakt ze
Sławomirem L. był bardzo utrudniony. „Nie żyje człowiek, co teraz będzie z moją
rodziną” – powtarzał. Był bardzo blady, miał zakrwawione ręce, które bardzo się
trzęsły. Ze względu na bardzo zły stan psychiczny został umieszczony w szpitalu
psychiatrycznym - mówił. Roman S. przyznał, że Sławomir L. był osobą ambitną i często
wykazywał się własną inicjatywą. - Mimo krótkiego stażu pracy był często
nagradzany za ujawnianie przestępstw na gorącym uczynku – przyznał Roman S.
Dziś zeznania złożyli również kolejni lokatorzy wieżowca,
przy którym doszło do tragedii. Nikt z nich jednak nie widział momentu, w
którym doszło do postrzału. Wszyscy mówili o krzykach, huku i leżącym na ziemi
człowieku, wokół którego gromadziło się coraz
więcej policjantów.
Zanim jednak sędzia przerwała rozprawę do grudnia (wtedy
wyznaczono kolejne terminy) wniosek o przesłuchanie dwóch policjantów, wobec
których wszczęto postępowanie karne i dyscyplinarne za fałszywe zeznania o rzekomych
nieprawidłowościach podczas pełnienia służby oskarżonego złożył oskarżyciel z
Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Dzisiaj usłyszeliśmy konkretne nazwiska –
uzasadniał oskarżyciel. Mimo, iż zarówno prokurator, jak i obrońca Sławomira
L., podkreślali, że przesłuchanie funkcjonariuszy nie ma znaczenia dla sprawy,
sąd wniosek przyjął. – Na tym etapie
trudno wykluczyć, by te zeznania były zbędne – uzasadniała przewodnicząca składu
sędziowskiego.
Termin następnej rozprawy wyznaczono na 7 grudnia.
na