Kryminalni z konińskiej komendy namierzyli kilka złodziejskich dziupli i odzyskali pięć skradzionych aut. W przestępczy proceder zamieszany był między innymi pracownik jednego z większych warsztatów samochodowych w Koninie. Współpracował z dwoma innymi mężczyznami. Straty, na jakie złodzieje narazili właścicieli samochodów sięgają aż 200 tysięcy złotych. Za kratki mogą trafić nawet na 10 lat.
Rozpracowywanie złodziei zaczęło się od kradzieży opla insigni, który zginął z parkingu przy jednym z centrów handlowych. Wcześniej trafił do drobnej naprawy do warsztatu. Właśnie tam, jak się później okazało, 32-letnie pracownik podrobił kluczyki, a z pomocą kolegi umieścił w nim nadajnik GPS.
Nadajnik pozwolił namierzyć auto. – Gdy kierowca zaparkował pod jednym z centrów handlowych, sprawcy przy pomocy dorobionego kluczyka uruchomili samochód, po czym ukryli go w garażu przy ulicy Paderewskiego – mówi rzecznik. – Policjanci szybko namierzyli dziuplę. Oprócz skradzionego opla, znaleźli tam również części od innych samochodów. Po identyfikacji ustalili, że także pochodzą z kradzieży. Praca operacyjna przyniosła znakomite efekty. W kolejnych miejscach (na ulicy Gajowej i w gminie Stare Miasto) kryminalni odkryli kolejne skradzione pojazdy: mazdę, audi a4 oraz dwa volkswageny: golfa i tuarega. Tylko ten ostatni był już w części zdemontowany. Pozostałe miały zmienione numery VIN i już zalegalizowane jeździły po drogach.
Zatrzymani mężczyźni to mieszkańcy powiatu konińskiego i Konina w wieku 26-32 lat. Gdy policjanci wkroczyli do garażu przy Paderewskiego najmłodszy ze złodziei rozpoczął już przebijanie numerów VIN.
– Mężczyźni usłyszeli zarzuty kradzieży poprzez włamanie do pojazdu, paserstwa i podrabiania znaków identyfikacyjnych. Jeden z nich odmówił składania wyjaśnień, pozostali przyznali się do popełnienia zarzucanych czynów. Wstępne i przybliżone straty policjanci oceniają na około 200 tysięcy złotych. Decyzją prokuratora nałożono na nich dozór policyjny i kilka razy w tygodniu będą musieli stawić się w konińskiej komendzie – mówi Marcin Jankowski.