Grażyna Bielawska, siostra 58-letniego Jana Domżała, który zaginął 31 sierpnia w Koninie, a którego zwłoki odnaleziono 12 września w Warcie, deklaruje, że zrobi wszystko, żeby wyjaśnić co stało się z jej bratem. Dlaczego utonął w płytkiej wodzie i dlaczego nie miał przy sobie dokumentów – mówi. Liczy także na prokuratorskie śledztwo, które ma wyjaśnić czy doszło do zaniedbań na konińskim SOR-ze. Bo właśnie tam zaginiony widziany był ostatni raz.
Jak już wcześniej informowaliśmy 31 sierpnia, około godziny 11.30 pani Grażyna przywiozła swojego brata do szpitala w Koninie. Po zarejestrowaniu mężczyzna wszedł na teren SOR-u. Po godzinie 14.00 skierowano go na badania tomograficzne na ulicę Wyszyńskiego. – Widziałam, jak brat wychodzi do karetki, zabrali jeszcze jedna osobę – mówi pani Grażyna. - Pojechali, a ja postanowiłam poczekać. Zeszłam na herbatę do baru. Wróciłam na SOR. Minęła godzina 15.00, 16.00. Nigdzie nie widziałam brata, ale uspokojono mnie, że pewnie jest w sali. Po jakimś czasie wyszedł pan ze służb medycznych i zapytał, gdzie jest pacjent Jan Domżał. Powiedziałam, że przecież był pod ich opieką, a on mi na to, że oni osób dorosłych nie pilnują. Wyszłam i zadzwoniłam do brata. Odebrał za drugim razem. Powiedział, że jedzie w kierunku Turku. Nie było go ani tam gdzie mówił, ani w moim domu. Nigdzie go nie było!
Około godziny 22.00 telefon Jana Domżała był już nieaktywny (prawdopodobnie się rozładował). Według ustaleń policji, ostatni raz komórka logowała się przy ulicy Kolbego w Koninie (w pobliżu ZUS).
W poszukiwania, oprócz policji tureckiej, włączyła się także komenda w Koninie oraz Biuro Rutkowskiego. W niedzielę, 12 września, około godziny 14.00 kajakarz, który wybrał się na spływ zauważył dryfujące rzeką zwłoki. Na ciele nie odnaleziono żadnych obrażeń mogących wskazywać na udział osób trzecich. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 58-latka było utonięcie.
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Krzysztof Rutkowski podziękował za współpracę z policja w Koninie i Turku, zapewnił także, że jego pracownicy zrobili wszystko co mogli, żeby odnaleźć Jana Domżała. – Dotarliśmy do wielu świadków, ustaliliśmy wiele faktów – mówił Rutkowski.
Z zapisów monitoringu widać, jak karetka przywozi 58-latka z badania tomograficznego z powrotem na SOR przy Szpitalnej. Mężczyzna wysiada i idzie w przeciwnym kierunku. – Mam ogromne pretensje do służb medycznych, które nie dopilnowały, żeby brat wrócił do SOR-u – mówiła pani Grażyna. – Zgłosiłam tę sprawę prokuraturze, która wszczęła postępowanie. Dlaczego nikt nie przypilnował brata, który trafił do szpitala z bólami głowy i zanikami pamięci? Dlaczego też nikt nie zgłosił jego zaginięcia?
Siostra ma również zastrzeżenia do działań policji w Turku. – Gdyby zareagowali natychmiast, udałoby się namierzyć brata komórkę. Niestety, doszło do tragedii. Brat zabrał tajemnicę do grobu, jednak ja zrobię wszystko, żeby wyjaśnić tę zagadkę – mówi pani Grażyna.
na