Czworo radnych weszło w skład nowej komisji, którą rady są zobowiązane powoływać od tej kadencji, czyli komisji skarg, wniosków i petycji. Jeden z kandydatów chciał zrezygnować, mimo że wcześniej zadeklarował pracę w niej, ale ostatecznie pozostał. Na jej czele stanęła kobieta.
Dzień przed sesją, podczas posiedzenia komisji radni z gminy Wierzbinek ustalili skład nowej komisji. Chodzi o komisję skarg, wniosków i petycji. Zgodzili się w niej pracować: Agnieszka Trawińska, Włodzimierz Gemziak, Halina Molenda-Walczak oraz Jan Sadowski.
Kiedy cała rada zajęła się stosowną uchwałą w tej kwestii, niespodziewanie Jan Sadowski oznajmił, że chce zrezygnować. – Praca w tej komisji jest niezbyt przyjemna, bo trzeba w niej być między młotkiem a kowadłem, czyli skarżącym a osobą, którą ta komisja będzie musiała rozliczać. Może nawet dochodzić do takich sytuacji, że jakaś sprawa będzie w sądzie. A ja mam swoje lata, swój staż w radzie i nie chciałbym sobie popsuć tego, co jeszcze sobie nie popsułem. To jest tylko 100 złotych, które mnie nie interesuje, a jak nie będę miał na życie, to pójdę do sąsiada. Ta komisja przyjmuje skargi na wójta, na wszystkie jednostki. Wybierzcie sobie kogoś innego, ja rezygnuje, nie chcę być w tej komisji – tłumaczył radny Sadowski.
Radny Kwiatkowski przyznał, że to wcale nie będzie najgorsza komisja. Zwrócił Janowi Sadowskiemu uwagę na to, żeby trzymał się wcześniejszych ustaleń. Wówczas jeden z sołtysów podniósł się i powiedział, że chce pocieszyć radnego. – Gdyby miał problem z prawem i do „pierdla" poszedł, to ja mu żurku zawiozę – zadeklarował, czym rozbawił pozostałych sołtysów. Po krótkiej dyskusji Jan Sadowski w końcu postanowił pozostać w komisji, ale tylko w roli jej zwykłego członka.
Ostatecznie radni przegłosowali wspomniany wyżej skład komisji, a potem na przewodniczącą wybrali Agnieszkę Trawińską, zaś na jej zastępcę Włodzimierza Gemziaka.